środa, 3 września 2014

Prolog

Zeszłam na dół z małą walizką. Nie chciałam zabierać ze sobą zbyt wielu rzeczy. To miało być moje nowe życie. Wszystko zaczynałam od nowa. Na mojej drodze napotkałam mamę. Widziałam w jej oczach troskę, widziałam, jak się o mnie martwiła. Nie mogłam się wycofać. Musiałam zmienić w swoim życiu wszystko.
- Dziecko zastanów się jeszcze, proszę.
- Mamo wyjeżdżam, muszę wreszcie wrócić do rzeczywistości. Przecież niedługo was odwiedzę, obiecuję.- przytuliłam ją mocno.
- Troszcz się o brata i pozdrów ich.
- Tak jest.- zasalutowałam- Musze już iść, bo spóźnię się na samolot.
- Trzymaj się. Będę tęskniła.
Wychodząc odwróciłam się do niej. Zobaczyłam jak łzy spływają po jej policzkach. Czułam ból, ale musiałam tak postąpić. Musiałam zacząć moje życie od nowa, z nową kartą, w nieznanym mieście. Nie wiem kiedy dotarłam na lotnisko, nie pamiętam drogi. Wciąż rozmyślałam o rodzicielce. Udałam się na odprawę, a później zasiadłam w wygodnym fotelu samolotu. Nie mogłam przestać myśleć. To było takie trudne. Najgorszy był ojciec. Jak tylko powiedziałam o wyjeździe, obraził się na mnie. Nawet się ze mną nie pożegnał. Moich braci zawsze wspiera, a mnie... Do mnie ciągle ma pretensje. Z nim też nie wytrzymałam, zawsze byłam 'ta' najgorsza.
- Proszę zapiąć pasy za chwilę startujemy.
Usłyszałam głos stewardessy. Teraz już nie mam wyboru. Oparłam się o szybę i zasnęłam. Niestety nie dane było mi się nacieszyć tą chwilą, ponieważ siedziałam obok matki z okropnym dzieckiem. Było ono zupełnie inne niż mój chrześniak. Więc wyciągnęłam telefon i napisałam do mojego braciszka. "Odbierzesz mnie z lotniska?". Po chwili otrzymałam wiadomość powrotną "Jasne, czekaj jakbym się spóźniał". Ucieszyłam się, mimo że to z całego rodzeństwa z nim miałam najsłabszy kontakt. Może to przez jego karierę. Cóż bardzo wcześnie wyjechał z kraju, miałam zaledwie kilka lat. Często go odwiedzałam razem z rodzicami i pozostałą dwójką braci. Mimo wszystko tęskniłam za nim. To on razem z mamą traktowali mnie najlepiej. Przy nich czułam się bezpieczna.
Ponieważ nie mogłam spać włożyłam słuchawki, oparłam się o zagłówek fotela i wpatrując się w widoki za oknem słuchałam muzyki.
- Jesteśmy w Barcelonie, za chwilę lądujemy.
Było około 20, gdy doleciałam na miejsce. Odebrałam walizkę i poszłam w kierunku wyjścia.
- Mari!- zza pleców usłyszałam mojego brata. Uwielbiam jak zdrabnia moje imię. Nienawidzę swojego imienia - Maria - Uch.. Nienawidzę go. Obróciłam się szybko i zobaczyłam go...


~~~
Witam na moim drugim blogu. Prawdopodobnie nikt tego nie czyta, ale cóż XD
Rozpoczynam nowego bloga, który mam nadzieję będzie lepszy od poprzedniego. Gran Cambio Zatem miłego czytania i startujemy. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz